czwartek, 10 lipca 2014

Zawał murowany...


Jedną z moich najmocniejszych miłości, która doprowadza mnie często do szału każdego dnia jest synuś, bo druga, która robi to samo jest mąż. 
Nie zważając na to jak bardzo jest momentami irytujący to i tak kocham go najmocniej na Świecie (czyt. synuś). Jest pewna różnica miłości matki do dzieckiem od miłości matki do kogokolwiek z rodziny, a mianowicie taka, że jeśli doprowadza Cię inny człowiek do furii jesteś się w stanie od niego odizolować, natomiast od dziecka już nie, bo to Twoje najukochańsze, osobiste cudo i osiągnięcie jakie posiadasz :P

Od 17 maja t.r. zaczął się poruszać na dwóch nogach, obecnie (czyli prawie 2 miesiące później) już nie porusza się w zwolnionym tempie, a biega, ucieka, nie słucha, idzie w przeciwnym kierunku, niż tam gdzie tego bym chciała...

Od wczoraj potrafi wspiąć się na łóżko, a że mój mąż nauczył go wariowania na narożniku kilka miesięcy wcześniej to ten zamiast jak już się wgramoli na nie albo się położyć albo posiedzieć to biega rozanielony, tylko czekać kiedy gwizdnie z rozmachem na podłogę i na pewno radości nie będzie, a ja dostane wtedy zawału...

Już nie mam siły powtarzać, tłumaczyć, krzyczeć, ba nawet drzeć się, że nie może wchodzić sam na łóżko, bo zrobi sobie krzywdę...  Groźby i prośby też nie skutkują, a gdy się do niego zbliżam z piskiem i okrzykiem radości jeszcze szybciej ucieka...

Macie jakieś rady? Może przywiązać go do stołu na czas kiedy muszę do łazienki?

posiłkując się zdjęciem z internetu ;P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj czytelniku, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawił(a) po sobie jakikolwiek ślad swojej obecności ;) Pozdrawiam, na zawsze oddany Wasz blogger :D :D