poniedziałek, 30 czerwca 2014

Marzenia...

Z perspektywy czasu zauważyłam pewną zależność...
Im człowiek jest starszy i ma większe pole manewru tym gorzej jest mu spełniać swoje marzenia, dzieje się tak, ponieważ pojawia się więcej ograniczeń, które hamują możliwość ich realizacji.

Będąc dzieckiem miałam wiele marzeń, które trzymałam w głębi duszy, niektóre z nich wypowiedziałam na głos i te które pragnęłam w wieku około 10 lat, a kolejne w wieku 14-16 lat, spełniły się, pytanie tylko czy były zbyt mało lotne, aby była szansa na ich nie spełnienia, czy po prostu wszystkie marzenia za dziecka się spełniają?

Kiedy miałam 9 lat chodziłam do szkoły jak każdy w tym wieku, moja mama zawsze chciała, abym się bardzo dobrze uczyła i byłoby to możliwe, gdyby nie moje lenistwo i wstręt do książek.
Dlatego za każdym razem kiedy dostawałam złą ocenę bałam się o niej wspomnieć rodzicom, ponieważ dostawałam szlaban np. brak możliwości wychodzenia na podwórko oraz kilkugodzinną randkę z książkami danego przedmiotu owej złej oceny, plus oczywiście monolog rodziców na temat poziomu mojej nauki.
Pamiętam ten dzień kiedy dostałam złą ocenę i musiałam o niej poinformować rodziców, bo chciał nie chciał zbliżał się dzień wywiadówki, na które moja mama regularnie chodziła, więc nic by jej nie umknęło. Kombinowałam strasznie jakby tu powiedzieć, jak podejść mamę, aby spłynęło po niej jak po kaczce i wtedy stał się ten dziecięcy cud ;)
Do szkoły jeździłam autobusem, tego dnia jechał z nami kominiarz, widząc go,  mocno ścisnęłam przesądnie guzik i jeszcze mocniej w myślach powiedziałam: "Drogi kominiarzu, spraw, żeby moja mama była tak zapracowana, ale tak zapracowana, żeby jak powiem jej o jedynce, żeby nawet nie zareagowała" :D :D Śmieję się jak sobie o tym przypomnę ;D
Słuchajcie podziałało, kiedy weszłam na podwórko, patrzę, a mama okna myje ;D Odważnie powiedziałam, co mi się przytrafiło złego w szkole, a ona powiedziała: "No trudno, poprawisz" Myślałam, że zemdleję :D Wtedy uwierzyłam w moc kominiarza, niestety już nigdy więcej nie był taki hojny w innych życiowych przypadkach :P

Całe dzieciństwo powtarzałam mamie, że w wieku 18 lat zrobię sobie prawo jazdy, czułam tą miłość do pojazdów, w sumie do ich prowadzenia, bo do blachary to mi daleko :P
Dla mnie samochód to zwykły środek lokomocji, byle by był czerwony :P
Typowe podejście i punkt widzenia kobiety :P Nie mieszać z kobiecym typem jego prowadzenia, bo akurat mam męski styl władania autem :P ( i wcale się nie chwale, po prostu nie prowadzę jak przysłowiowa baba za kierownicą :P)
Czerwonego jeszcze się nie dorobiłam, niestety, ale wszystko przede mną ;)
Miałam lekki poślizg, gdyż osiągnęłam cel w wieku 20 lat, zdałam egzamin na prawo jazdy i kupiłam sobie za zarobione pieniądze w Irlandii samochód Renault Clio z '92 roku, granatowy :P

Mając 10 lat niejednokrotnie widziałam przelatujące nad głową samoloty daleko bieżne.
Tylko wzdychałam, że u nas się nigdy nie przelewa i pewnie nigdy, ale to prze nigdy nie polecę samolotem nie wspominając już o pobycie za granicą.
W wieku 19 lat poleciałam pierwszy raz samolotem z lotniska w Pradze w podróż do Irlandii. Kilkakrotnie latając w tę i z powrotem, ponieważ byłam tam na dłużej i tak kursowałam między Irlandią i Polską, a później w wieku 23 lat wyjechałam do Anglii, gdzie byłam rok i trzy miesiące  oraz tyle razy latałam w tę i z powrotem, ze już miałam dość latania samolotem :P

Teraz marzę, aby wybrać się z moją rodziną w cieplejsze kraje, aby spełnić marzenie mojego męża o locie samolotem oraz przy okazji spełnić nasze wspólne marzenia o podróżowaniu po ciepłych krajach i nie tylko, nie ukrywam, zawsze marzyłam o wylocie do Stanów, Tunezji, Grecji, Chorwacji, Włoch, Hiszpanii itd. a także marzę o powrocie do Anglii na dłużej, która skradła moje serce kiedy tam byłam ;) Chciałabym kiedyś mieć tyle pieniędzy, abyśmy mogli swobodnie podróżować zwiedzać Świat oraz poznawać kulturę innych krajów.

Miałam wiele głupkowatych marzeń w wieku dorastania, które częściowo się spełniły.

Spełniają się gdy bardzo się ich pragnie, bądź się szczęściu pomaga ;)

Obecnie mam tyle marzeń, że wątpliwe jest to, aby się wszystkie spełniły. Marzę o tym, aby mieć domek, bo jednak mieszkanie nie zadowala mnie w pełni, a to dlatego, że brak swojego podwórka, kawałka ziemi.
Swoją drogą ironia losu co? Mieszkać na wsi i nie mieć miejsca, gdzie można by było zrobi dziecku kącik zabaw, miejsca gdzie moglibyśmy sobie zrobić grilla, gdzie wcześniejsze lata mieliśmy już grilla po dziurki w nosie, ponieważ pojawiał się co weekendowo, a na dzień dzisiejszy mieliśmy przyjemność w tym roku spożywać go jedynie dwa razy...
Marzę, aby wyjechać gdziekolwiek na dłużej, aby moje rękodzieło rozrosło się do takiego poziomu, aby można było na nim zarabiać, aby dzieciątko nam się zdrowo chowało, aby osiągało swoje cele, było szczęśliwe, abym mogła wrócić na studia, aby być perfekcyjna w każdym calu, aby znaleźć czas na czytanie książek, by słowotok był bujniejszy i Wam się lepiej czytało i pewnie to "aby" można było sobie wymieniać w nieskończoność.... I szczerze, na większość, aby jeszcze nie znalazłam złotego środka ;(

Wszystko przede mną ;)

niedziela, 29 czerwca 2014

Zakupowy szał...

Wczoraj dostałam cynk, że fajna promocja jest na mleko Bebilon 2,3,4 za dwa opakowania 1200 g należałoby zapłacić 100 zł, rozpędzeni wpadamy do Tesco, a tam...
Szarańcza wszystko wykupiła, nie było ani jednego Bebilonu 3 :( 

Byłam wysoce niepocieszona, ale co zrobię? 

Wiem!!

Rzucę się pod rozpędzony wózek zakupowy z rozpaczy :D 

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, gdyż całą trójką delektowaliśmy się spacerem między Tescowymi półkami :P

Znalazłam świetną promocję 3 bajeczki za 7,49 zł
Nie mogłam przejść obok ich nie zauważając ;)


W tle nowe obicie krzesełka do karmienia mojej roboty. Pochwalę się a co ;)


Zwierzęta na Wsi, jakbym miała ich troszkę za mało :P




Co słychać na Stacji Paliw ;)





Wyliczanki






Wszystkie cudnie kolorowe, przy maminej pomocy recytatorskiej mój roczniak zachwycony nowymi zdobyczami ;)
Były jeszcze inne komplety, ale pewnie gdybym kupiła ich więcej mąż by mnie nie wpuścił do domu :P

sobota, 28 czerwca 2014

Wakacje...

Marzą mi się takie super, hiper, wystrzałowe wakacje..

Pełne słońce, ale nie palące, czyste, ciepłe morze, złocisty piasek, piękna, bujna roślinność..
Ja na leżaku, sączę pyszny, lekki koktajl owocowy, obsmażam się na rumiany kolorek, bobasek gruchający radośnie, a przy tym pochłonięty budowaniem piaskowych konstrukcji nieopodal, wszyscy uśmiechnięci i radośni...

Niestety marzenia, nie do spełnienia...

Zostaje mi siedzieć, tyłkiem na trawce, bądź organizować atrakcyjne przewózki rowerem mojemu synkowi, aby codziennie nie przebywał w tym samym miejscu...

Taka szara rzeczywistość... Ot, co ;P

piątek, 27 czerwca 2014

Najlepsi przyjaciele...

Jak daleko bym nie sięgnęła pamięcią, tam za każdym razem widzę wspaniałe lata w towarzystwie zwierzaka. Ten obraz z psiakiem w tle, jest mi niesamowicie bliski.



Moim pierwszym psem, był Murzyn, wspaniały mieszaniec wielkości Dalmateńczyka, niesamowity kompan dziecięcych podróży oraz obrońca mieszkalnego terenu. Miał smykałkę łowcy, gdyż mniejsze zwierzęta futrzaste i pierzaste nie miały spokoju, a ludzie liczący na skrócenie drogi przez skok przez płot nie mieli z nim większych szans ;)

Nigdy nie zapomnę, gdy wyszłam z Murzynkiem na spacer, był zapięty na smyczy, ja miałam wtedy 7 lat, a on dojrzał pięknego, malutkiego futrzastego króliczka, poczułam się wtedy jak na wakeboard-zie, tylko zamiast na nartach sunęłam brzuchem po ziemi ;) 
Mama widząc zdarzenie, wykrzykiwała "Puść Psa!" 
A ja odpowiadałam "Nie puszczę!" :D
 "Puść Psa" "Nie puszczę!"
 Po chwili jednak puściłam, Murzynek wrócił po dwóch dniach...
 Swoją drogą ciekawa jestem czy miał króliczaną kolację ;)

Inne zdarzenie jakie utkwiło mi w pamięci to taka psia troska, kiedy wróciłam szybciej do domu, a rodzice jeszcze nie wrócili z pracy,
(nie wiadomo z jakiego powodu w ogóle pozwolono mi opuścić teren szkoły w wieku 7 lat, bez nadzoru rodzica)
czekając na ławce przed domem zrobiło mi się zimno, więc długo nie myśląc, stwierdziłam, że w budzie jest cieplej, a że była duża i miejsca było sporo, to razem z Murzynem siedzieliśmy w niej i czekaliśmy na rodziców. Położyłam głowę na psim grzbiecie było tak miło, ciepło i przytulnie, że zasnęłam... Rodzice po powrocie z pracy, zdenerwowali się strasznie, bo w szkole mnie nie było, przed domem mnie nie było, zaczęli szukać i dopiero później zauważyli, że drzemię w budzie :P



Piszę o tym, dlatego, że każdy zwierzak w życiu człowieka wpływa bardzo kojąco na podłoże psychiczne oraz rozwój małego człowieka.
Zwiększa poczucie bezpieczeństwa, odpowiedzialności, miłości, przyjaźni, empatię oraz eliminuje egoizm.

Wspaniałe właściwości wpływające na rozwój dziecka przez kontakt ze zwierzakiem mogą potwierdzić fizjoterapeuci, którzy na co dzień doświadczają zmian związanych ze stanem zdrowotnym swoich podopiecznych.



Wiedząc to wszystko oraz posiadanie wewnętrznej niezniszczalnej miłości do czworonogów, a także odziedziczenie jej przez syna ode mnie powoduje, że pragnę takiego oddanego przyjaciela dla swojego dziecka, aby rozwijał się najlepiej jak tylko to możliwe ;)

Póki co mamy możliwość korzystać z sąsiedzkich zwierzaków, ale mam nadzieję, że niebawem i u nas pojawi się nowy członek rodziny ;)

Wszystkie zdjęcia są pobrane z internetu, nie są moje ;)

wtorek, 24 czerwca 2014

Tak, organizuj, aby czasu nie brakło...

Przez ostatnie kilka tygodni, szycie moje zeszło na dalszy plan.
Zawsze, gdy chciałabym, podzielić dobę równo na 6 części, to i tak za każdym razem któraś z części potrzebuje więcej mojej uwagi, a przez to inna schodzi w bliżej nieokreślony wolny czas.

I właśnie tak było z moją weną, wszelkie pomysły spełzły na niczym, bo zanim usiadłam do czegokolwiek już mi umknęło z głowy, a nawet gdybym notowała to i tak już dany pomysł w 100 % nie wróci do świetności...

Dopiero zamówienia wyrywają mnie z tego artystycznego bezruchu ;)
To właśnie dzięki Wam mogę odkurzyć maszynę i oddać się swojemu hobby ;)

Ambicję mam wysokie, dlatego, jeśli coś nie wychodzi po mojej myśli, załamuję się wtedy i zniechęcam, tak też było z samochodem "ogórkiem"... Projekt piękny, oczekiwania cudne, a połączenie części, dały efekt totalnego nieporozumienia... Jeju! Jak mnie to dobiło!! Ryczałam jak głupia... Położyłam go w kąt, mówię oddam pieniądze, przecież takie "coś" nie może ujrzeć światło dzienne... Koślawy, nierówny, pucołowaty na przedzie i tyle, wklęsły na bokach...
Nie dokończę! Nie ma szans! Nie da się tego uratować!

Nazajutrz, gdy wieczorem syn poszedł już spać, a mąż dalej walczył z tworzeniem garażu, usiadłam przed maszyną i.... Dostałam weny ;)
Z brzydkiego ogórka, zrobił się fajny, znośny ;) Godny przedstawienia reszcie Świata ;)
A wygląda tak:





Drugim projektem były literki do pokoiku cudnej dziewczynki. Myślałam, że zajmą mi mnóstwo czasu, dlatego, że gdy tworzyłam podobne dla synka to czas ciągnął mi się nieubłaganie, a tu taka niespodzianka ;) Poszło szybko i sprawnie a efekt, jak dla mnie zadowalający ;)



 Obiecuję sobie, że postaram się więcej czasu zorganizować na szycie, bo naprawdę to lubię ;) 
A praktyka czyni mistrza ;)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Bawełniano - skórzana...

W tym roku przypada nam Papierowa Rocznica Ślubu Kościelnego oraz Skórzana Ślubu Cywilnego... Wciąż nie możemy się zdecydować, którą obchodzić, dlatego piszę o dwóch ;)

23 lipca 2011 r. powiedzieliśmy sobie Sakramentalne Tak w Urzędzie Stanu Cywilnego w Rawiczu...




Zostaliśmy obrzuceni ryżem, który wszędzie się znajdował jak się później okazało ;P



Impreza weselna odbyła się w Restauracji Pod Kluczem w Rawiczu

Przez próg przenieść musiał :P



Jak wesele to i tańce z moim bratem;)



Z mężem


Reszta weselników






23 czerwca 2012 r. powiedzieliśmy sobie Sakramentalne TAK
w Kościele Przemienienia Pańskiego w Opolu





Impreza weselna odbyła się w Zajeździe Hema w Pustkowie.
Polecam to miejsce bardzo gorąco, bardzo doświadczony, profesjonalny personel na wysokim poziomie. Właściciel na prawdę ma ogromną wiedzę o imprezach weselnych, poleca zaprzyjaźnionego DJ-a,  jako podkład muzyczny, mieliśmy go na poprawinach i żałujemy, że nie grał nam całe wesele, bo jedyną naszą porażką był zespół muzyczny Harem, jak dla mnie muzyka totalnie nie trafiona, a jedynie co mogę powiedzieć na plus to zabawa "Idziemy z rodziną do ZOO", wszystko to co było wcześniej ustalone w ogóle nie było wzięte pod uwagę (muzyka, zabawy itd), kością niezgody wywołał również taniec Pary Młodej z Gośćmi za PIENIĄDZE!! Gdzie mówiliśmy, że nie życzymy sobie takiej zabawy...





NASZ PIERWSZY TANIEC ;)

Był nie doszlifowany, na wyczucie i spontaniczny, a goście myśleli, że to nasz układ choreograficzny ;) Miło nam, że tak dobrze nam poszło ;)

Podkład muzyczny Peter Cetera "Restless Heart"










Dziękujemy wszystkim gościom za przybycie i za wspaniałą zabawę ;) 
Teraz czekamy na kolejnych odważnych, którzy zdobędą się na taki sam krok ;)


PODZIĘKOWANIE RODZICOM


I ŻEBY ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE :*:*


Zdjęcia zawdzięczamy Firmie FotoMila, również mocno polecamy, jedynym minusem był czas oczekiwania na foto-księgę, ale warto było, bo jest przecudna, na wysokim poziomie...
Poniżej jej kilka zdjęć












Cudne wspominania ;)