niedziela, 23 listopada 2014

Rękodzieło maszynowe...


Nie jestem pewna czy tutaj pokazywałam barwy jesieni i nie tylko, dlatego dlaczego by nie pokazać ;)




















Muszę Wam powiedzieć, że coraz bardziej mi się podoba szycie torebek ;)

Wena czasem mnie porywa...

Witajcie, dawno mnie tutaj nie było, nie pisałam, bo w sumie nic mega specjalnego się u nas nie działo, ot takie zwykłe codzienne życie... A jeśli nie mam nic do powiedzenia, to po prostu nie piszę. Zaniedbałam Was, ale widzę, że Wy mnie nie opuszczacie i cieszę się bardzo ;)

Stuknęło nam na blogu 10000 wyświetleń, choć wcześniej myślałam, że nigdy nie będzie mi to dane ;)
Dziękuję Wam bardzo zatem...

wtorek, 11 listopada 2014

Długi weekend..

Weekend minął nam bardzo miło i sympatycznie w gronie rodziny z mojej strony ;)

Były szaleństwa dziadków z wnukiem, były rozmowy, ale również było aktywnie ;)

Po mojej długotrwałej kontuzji kostki wzięłam udział w 3 godzinnym Maratonie Zumby, który odbył się w hali sportowej w Rydzynie ;)

Również tam mogłam wystawić swoje rękodzieło, więc zaangażowałam do tego mojego brata oraz siostrzenicę męża ;)


Nic nie sprzedali, ale i tak zabawa była przednia ;)

A poniżej silna grupa pod wezwaniem ;)


Dziękuję bardzo wszystkim trenerkom za poprowadzenie hardcore-u, ale szczególnie Dagmarze i Andżelice, dziewczyny byłyście the best!!


niedziela, 2 listopada 2014

Wszystkich Świętych...

Jak już dobrze wiecie z mężem i synkiem mieszkamy w Wielkopolsce i co roku Święto Wszystkich Świętych blisko od pięciu lat spędzałam z rodziną mojej drugiej połówki jabłka, dlatego właśnie postanowiłam, że tego roku pojedziemy w moje korzenne strony...


Województwo łódzkie przyjęło mnie na Świat i tam też jest większa część mojej rodziny. 
Podróż zniosłam gorzej niż syn. Postanowiłam, że usiądę koło niego na tylnym siedzeniu, by droga 5 godzin przebiegła mu sympatyczniej... 


Niestety odezwała się we mnie choroba lokomocyjna... :( Bardzo tego nie lubię... 
Byłam jednak twarda i dotrwałam do celu, choć niepierwszy raz doszłam do wniosku, że nie nadaję się na tak długie podróże...
Nawet synek, jak kiedyś przesypiał wszelkie wyjazdy tak teraz jest nimi znudzony...

 Wszystkich Świętych zmusza do zatrzymania się w prędkim Świecie, do refleksji, zadumy oraz wspomnień...
Ja jednak poczułam taką pustkę, na którą nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi... 
Moi dziadkowie zmarli kilkadziesiąt lat temu, jeden gdy miałam 7 lat, drugi gdy dobyłam do 10 roku życia, ze względu na tak młody wiek ich strata nie była bardzo dla mnie odczuwalna, a każdy kolejny rok utwierdzał mnie, iż co się stało to się nieodstanie... 

Jednak teraz gdy mam swoje dziecko, światopogląd się zmienia, dopada refleksja oraz fakt, że jeden z nich mógłby spokojnie jeszcze żyć, gdyby nie targnął się wtedy na życie... I szczerze po tylu latach dopadła mnie wściekłość, bo wiem, że cieszyliby się swoją obecnością, a synek poznałby swojego pradziadka co na ten moment nie jest już realne...

Dlatego idąc tokiem refleksji nikt nie ma prawa decydować o końcu swojego życia, bo tak na prawdę nie wie co jeszcze się może wydarzyć, jak wiele ważnych osób może jeszcze poznać, a także ile radości swoją obecnością mogą sprawić najmłodszym członkom rodziny...