czwartek, 12 czerwca 2014

Matka idzie do fryzjera...

Wyobraźcie sobie, że są czasem te boskie dni, gdy matka wybywa na 3 h z domu, aby się odchamić, upiększyć i zregenerować ;)

Nie dzieje się to często, ale zdarza się ;]

A wtedy chłopcy porzuceni na pastę losu i z rozpostartą nadzieją, że wrócę szybciej niż się spodziewają :D
Ha ha ha dobre sobie, bo kiedy matka z puszczona ze smyczy, to jak te wygłodniałe wilki, poszukałyby jeszcze jakiejś zakupowej zdobyczy ;P


Tym razem było jednak inaczej, a to dlatego, że mężczyźni  pojechali ze mną, ale nie po to, aby się nie zregenerować, ale dlatego, że przy okazji później mieliśmy razem wyskoczyć na zakupy.

Kiedy ja robiłam się na "bóstwo" oni się dotleniali w parku koło fontanny, siedząc w cieniu i słuchając śpiewu ptaków. 





A swoją drogą codziennie rano budzi mnie śpiew tych skrzydlatych stworzeń i to jest wspaniałe, że takie cuda natury nie zostały zdominowane przez rozwijającą się cywilizację, wciąż żyją i umilają nam codzienną szarość. 
Dodam tylko, że tyłki podczas lotu powinny mieć zakorkowane, bo już nieraz zostałam zbombardowana, mówią na szczęście, choć nie wiem czy to takie szczęście, gdy śpieszysz się na spotkanie, bądź zwyczajnie stoisz i klechasz z koleżanką :)

 Syn wyspał się jak nigdy, ojciec wyciszony, a ja zadowolona z fryzjerskiego efektu ;)


Jakaś nowość, bo ciężko jest znaleźć fryzjera z powołania z rewelacyjnym cięciem i bogatym doświadczeniem fryzjerskim nie na jedno kopyto ;)
A do tego przesympatyczną i stosunkowo niedrogą ;) 
Polecam ;)

Później oczywiście niemożna było przejść obojętnie koło placu zabaw ;)




 To był zdumiewająco pozytywny dzień ;)


2 komentarze:

Witaj czytelniku, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawił(a) po sobie jakikolwiek ślad swojej obecności ;) Pozdrawiam, na zawsze oddany Wasz blogger :D :D