wtorek, 14 stycznia 2014

Niefortunnie tak :'(

Na początek chciałabym "GORĄCO" pozdrowić leszczyńskie chodniki, to po pierwsze! 
Po drugie ledwo mogę ruszać ręką...  i z każdą godziną jest coraz gorzej!

A teraz do sedna:

Wybraliśmy się z mężem i synkiem na "miasto" patrz do centrum Leszna na rynek, z racji tego, że Norbi już siedzi w tym foteliku nr dwa, nie używamy nosidełka, a że szkrab nie chodzi  To się go nosi jak się nie bierze wózka...
Szalał, szalał, aż zasnął na maminych rękach, no to ja poświęcenie... Ok, doniosę do auta, a że było dość daleko z biegiem czasu syn stawał się coraz cięższy a kręgosłup impulsywnie dawał znać o sobie 
Mąż tachał siaty zakupowe, więc nie było mowy o wymianie. Zrobiło się już ciemno, a oświetlenie pożal się Boże...
Im bliżej do auta tym ja bardziej zwalniałam tempo... I już mieliśmy może ze 100 metrów, kiedy to?!
Mój but wpadł w dołek w chodniku, chciałam jeszcze uratować syna z opresji i czarnej wizji zderzenia, to dla równowagi zrobiłam kilka kroków... Moje usilne starania poszły jednak na marne...
Docisnęłam rękami śpiocha do siebie, aby jakoś asekurować upadek... Zdzierając lakier z kolan i upadając z impetem na nadgarstek... Przeturlałam się na tyłek i ryczałam jak głupia wraz z wtórującym mi synem. Wystraszył się równie mocno jak ja, bo wiadomo różnie mogło się to skończyć....
Nie ucierpiał, mam taką nadzieję, obejrzałam go ze wszystkich stron, nic nie ma, nic nie widać... Miał grubą zimową kurtkę, grubą czapkę i kaptur... Będę go obserwować... Na w razie "w"...
A mój nadgarstek, no cóż... Boli coraz mocniej, jak nie przejdzie do jutra to niestety będę musiała odwiedzić panią doktor ;( Eh... A 13-ty był wczoraj 

To tyle 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj czytelniku, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawił(a) po sobie jakikolwiek ślad swojej obecności ;) Pozdrawiam, na zawsze oddany Wasz blogger :D :D