czwartek, 7 sierpnia 2014

Rodzinnie


Dziś spędziliśmy dzień bardzo aktywnie.
 Zauważyłam też, że jak się porządnie zmęczę fizycznie to jestem pogodniejsza, czyli wraca moje stare "ja" z przed ciąży, że dopóki nie byłam styrana jak koń po westernie dopóty nie byłam tryskająca szczęściem ;)


Taki przykład: 
W Anglii pracowałam od 7:00 do 22:00 w środku dnia miałam 2-3 h wolnego na odpoczynek, zamiast odpoczywać szłam jeszcze na siłownię, szybki prysznic, coś na ząb i wracałam z powrotem do pracy...
Prawdą zatem jest, że podczas ruchu więcej endorfiny uderza nam do mózgu przez co stajemy się  pozytywnie nakręceni ;)
Mimo to największym motorem do działania jest wciąż dla mnie e-mail kwalifikujący mnie na spotkanie Blogiń
Nie uwierzycie, ale odkąd dostałam tą wspaniałą wiadomość 90% dnia chodzę z rogalem na twarzy oraz z głową w chmurach non stop debatując jak się ubrać,
czym pojechać samochodem czy pociągiem?! 
Farbnąć tylko odrosty na blond, a może dodać jeszcze pasemka brąz?
Jak cię widzą tak cię piszą, nie?

Ooo!! Pomaluję paznokcie... Niee, no przecież mamy mieć manicure :P
Rozumiecie?! Do ludzi trzeba się upodobnić, nie ma to tamto.
 Inteligencją nie oślepię, ale chociaż może wyglądem minimalnie błysnę :D



Wracając do puenty. Ostatnim razem co wybrałam się z synem na rowerze do Leszna, że niby zrobiłam 20 km (o czym pisałam na FB), to po dzisiejszym dniu stwierdzam, że raczej a nawet na pewno machnęłam się o jakieś 5 km, dlatego chciałam z prostować, że dwa dni temu zrobiłam, 
ale może z 15 km. Tak, przyznaję małe kłamstewko, gdybyśmy dziś nie sprawdzali ile trzaskamy kilosów nawet bym nie wiedziała o tak karygodnym zachowaniu ;D



Tak mnie zauroczył plac zabaw ze statkiem ostatnim razem, a nie miałam możliwości wtedy uwiecznić go na zdjęciach, ponieważ komórka na wymarciu była, tak dziś ob-trzaskałam je ze wszystkich stron.. 


Chyba radość mówi sama za siebie, jak bardzo się synowi podobało, najlepsze jest to, że człowiek może każdego dnia na inny plac zabaw pojechać, jeśli tylko pogoda dopisuje, bo co osiedle to inny plac. 
Jeden bardziej ogrodzony, wyposażony, zadbany, drugi mniej. 
Mieliśmy dojechać do drugiego, bo już od dawna mnie kusi swoim wdziękiem, ale tak zatraciliśmy się w czasie, że nim się spostrzegliśmy a już była 16:50, a na 17:00 kawa była ustawiona z sąsiadami :P







Jak dla mnie cudne to zdjęcie powyżej. :*
Co prawda poniżej też niczego sobie :P


Najulubieńszy punkt placu w mniemaniu synka ;)




A na zakończenie jedno Vip - owe zdjęcie mojego Bosa z popołudniowej sąsiedzkiej kawy. ;)


To się nazywa mieć luuuzzz ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj czytelniku, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawił(a) po sobie jakikolwiek ślad swojej obecności ;) Pozdrawiam, na zawsze oddany Wasz blogger :D :D