Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rekreacyjnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rekreacyjnie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 sierpnia 2014

Urlop w rozjazdach ;)

Miało być morze, miały być Mazury i tydzień spędzony w błogim lenistwie..
Były jednak wyjazdy, zwiedzanie i nocowanie w swoim domu, pewnie wielu z Was się zastanawia dlaczego tak a nie inaczej...
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę, niestety nie przelewa się i przez następny rok przelewać się nie będzie...
Jedna wypłata cudów nie działa...
Mimo wszystko niskim kosztem nakładu mogliśmy w bardzo miłej atmosferze spędzić czas...

wtorek, 12 sierpnia 2014

Więzi..

 Nie wiem jak u Was wyglądają relacje rodzinne, ale ja bardzo lubię spędzać czas z moimi chłopakami, bo jakimś cudem jest tak, że im więcej czasu spędzamy razem tym mniej mamy zgrzytów między sobą, a jak tylko się widzimy mniej, bo np. mąż chodzi do pracy, a ja spędzam prawie 24 h na dobę z synem, wtedy oszczymy kły i pazury ;)

sobota, 9 sierpnia 2014

Idealny Plac Zabaw

Przez trzy dni, dzień w dzień jeździliśmy po około 15 km, aby poznać każdy zakątek miasta Leszna.

W pogoni za idealnym miejscem zabaw dla dziecka w przedziale wiekowym 0-8 lat. Kiedy już traciliśmy nadzieję na powodzenie, przed naszymi oczami ukazał się ten oto super zorganizowany osiedlowy plac zabaw, na którym można było zauważyć dzieci od tych najmniejszych do nastolatków włącznie.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rodzinnie


Dziś spędziliśmy dzień bardzo aktywnie.
 Zauważyłam też, że jak się porządnie zmęczę fizycznie to jestem pogodniejsza, czyli wraca moje stare "ja" z przed ciąży, że dopóki nie byłam styrana jak koń po westernie dopóty nie byłam tryskająca szczęściem ;)

piątek, 25 lipca 2014

Pierwszy plażing, smażing, swimming od porodu ;)


Mamy kolejną piękną niedziele za nami.

Tym razem w większym gronie rodzinnym, bo wybraliśmy się w składzie 6-cio osobowym nad jeziorko w Brennie.

Nie była to wyprawa planowana, bo w sumie teść ze swoimi laskami (przyjaciółką i wnuczką) tylko przejazdem podrzucił parę niezbędnych rzeczy do budowy garażu, mówiąc przy tym, że wybierają się na relaks na łonio natury to ja zwinnie wypaliłam, że jak się osadzą to dojedziemy...
Kto by to czekał na zaproszenie, nie? :P

wtorek, 15 lipca 2014

Niedziela... Była dla nas ;)

Mamy ostatnio mniej czasu dla siebie, ja spędzam go głównie z dzieckiem, na trawce z sąsiadkami i ich dziećmi, a mąż po pracy, drzemie, tworzy garaż, a gdy dobija godzina 21:00 wszyscy zwijamy się do domów...
I  tak każdego dnia. Jeszcze gdzie zwykle weekendy były nasze, tak teraz mąż w soboty chodzi do pracy, co również utrudnia nam bycie w trójkę.

niedziela, 6 lipca 2014

Integracja z urodzinami w tle ;)

Z racji moich "18 - tych urodzin" :P wpadłam na pomysł grillowania z sąsiadami, z kuli tego, że ja większą część znam, a mój mąż jeszcze nie wszystkich z tej części, dlatego integracyjny był najbardziej trafiony ;)
Już ustalając szczegóły wiedziałam, że będzie się działo :P
Nie pomyliłam się ;)

Wszystko zaczęło się o godzinie 20:00, było 21 osób, a miało być nas troszkę więcej, jednak część ludzi nie dotarła.

Było ciasto, kiełbaska, kaszanka, sałatki i napoje wyskokowe, oczywiście nie mogło zabraknąć tańców hulań-ców, śpiewów i żartów. Jakże było mi miło i to, aż dwukrotnie, gdy zaśpiewali mi "Sto lat" chórkiem  ;) Norbert lekko zaskoczony, bo nie przyzwyczajony do zbiorowego śpiewania, ale szczęśliwy ;)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Marzenia...

Z perspektywy czasu zauważyłam pewną zależność...
Im człowiek jest starszy i ma większe pole manewru tym gorzej jest mu spełniać swoje marzenia, dzieje się tak, ponieważ pojawia się więcej ograniczeń, które hamują możliwość ich realizacji.

Będąc dzieckiem miałam wiele marzeń, które trzymałam w głębi duszy, niektóre z nich wypowiedziałam na głos i te które pragnęłam w wieku około 10 lat, a kolejne w wieku 14-16 lat, spełniły się, pytanie tylko czy były zbyt mało lotne, aby była szansa na ich nie spełnienia, czy po prostu wszystkie marzenia za dziecka się spełniają?

Kiedy miałam 9 lat chodziłam do szkoły jak każdy w tym wieku, moja mama zawsze chciała, abym się bardzo dobrze uczyła i byłoby to możliwe, gdyby nie moje lenistwo i wstręt do książek.
Dlatego za każdym razem kiedy dostawałam złą ocenę bałam się o niej wspomnieć rodzicom, ponieważ dostawałam szlaban np. brak możliwości wychodzenia na podwórko oraz kilkugodzinną randkę z książkami danego przedmiotu owej złej oceny, plus oczywiście monolog rodziców na temat poziomu mojej nauki.
Pamiętam ten dzień kiedy dostałam złą ocenę i musiałam o niej poinformować rodziców, bo chciał nie chciał zbliżał się dzień wywiadówki, na które moja mama regularnie chodziła, więc nic by jej nie umknęło. Kombinowałam strasznie jakby tu powiedzieć, jak podejść mamę, aby spłynęło po niej jak po kaczce i wtedy stał się ten dziecięcy cud ;)
Do szkoły jeździłam autobusem, tego dnia jechał z nami kominiarz, widząc go,  mocno ścisnęłam przesądnie guzik i jeszcze mocniej w myślach powiedziałam: "Drogi kominiarzu, spraw, żeby moja mama była tak zapracowana, ale tak zapracowana, żeby jak powiem jej o jedynce, żeby nawet nie zareagowała" :D :D Śmieję się jak sobie o tym przypomnę ;D
Słuchajcie podziałało, kiedy weszłam na podwórko, patrzę, a mama okna myje ;D Odważnie powiedziałam, co mi się przytrafiło złego w szkole, a ona powiedziała: "No trudno, poprawisz" Myślałam, że zemdleję :D Wtedy uwierzyłam w moc kominiarza, niestety już nigdy więcej nie był taki hojny w innych życiowych przypadkach :P

Całe dzieciństwo powtarzałam mamie, że w wieku 18 lat zrobię sobie prawo jazdy, czułam tą miłość do pojazdów, w sumie do ich prowadzenia, bo do blachary to mi daleko :P
Dla mnie samochód to zwykły środek lokomocji, byle by był czerwony :P
Typowe podejście i punkt widzenia kobiety :P Nie mieszać z kobiecym typem jego prowadzenia, bo akurat mam męski styl władania autem :P ( i wcale się nie chwale, po prostu nie prowadzę jak przysłowiowa baba za kierownicą :P)
Czerwonego jeszcze się nie dorobiłam, niestety, ale wszystko przede mną ;)
Miałam lekki poślizg, gdyż osiągnęłam cel w wieku 20 lat, zdałam egzamin na prawo jazdy i kupiłam sobie za zarobione pieniądze w Irlandii samochód Renault Clio z '92 roku, granatowy :P

Mając 10 lat niejednokrotnie widziałam przelatujące nad głową samoloty daleko bieżne.
Tylko wzdychałam, że u nas się nigdy nie przelewa i pewnie nigdy, ale to prze nigdy nie polecę samolotem nie wspominając już o pobycie za granicą.
W wieku 19 lat poleciałam pierwszy raz samolotem z lotniska w Pradze w podróż do Irlandii. Kilkakrotnie latając w tę i z powrotem, ponieważ byłam tam na dłużej i tak kursowałam między Irlandią i Polską, a później w wieku 23 lat wyjechałam do Anglii, gdzie byłam rok i trzy miesiące  oraz tyle razy latałam w tę i z powrotem, ze już miałam dość latania samolotem :P

Teraz marzę, aby wybrać się z moją rodziną w cieplejsze kraje, aby spełnić marzenie mojego męża o locie samolotem oraz przy okazji spełnić nasze wspólne marzenia o podróżowaniu po ciepłych krajach i nie tylko, nie ukrywam, zawsze marzyłam o wylocie do Stanów, Tunezji, Grecji, Chorwacji, Włoch, Hiszpanii itd. a także marzę o powrocie do Anglii na dłużej, która skradła moje serce kiedy tam byłam ;) Chciałabym kiedyś mieć tyle pieniędzy, abyśmy mogli swobodnie podróżować zwiedzać Świat oraz poznawać kulturę innych krajów.

Miałam wiele głupkowatych marzeń w wieku dorastania, które częściowo się spełniły.

Spełniają się gdy bardzo się ich pragnie, bądź się szczęściu pomaga ;)

Obecnie mam tyle marzeń, że wątpliwe jest to, aby się wszystkie spełniły. Marzę o tym, aby mieć domek, bo jednak mieszkanie nie zadowala mnie w pełni, a to dlatego, że brak swojego podwórka, kawałka ziemi.
Swoją drogą ironia losu co? Mieszkać na wsi i nie mieć miejsca, gdzie można by było zrobi dziecku kącik zabaw, miejsca gdzie moglibyśmy sobie zrobić grilla, gdzie wcześniejsze lata mieliśmy już grilla po dziurki w nosie, ponieważ pojawiał się co weekendowo, a na dzień dzisiejszy mieliśmy przyjemność w tym roku spożywać go jedynie dwa razy...
Marzę, aby wyjechać gdziekolwiek na dłużej, aby moje rękodzieło rozrosło się do takiego poziomu, aby można było na nim zarabiać, aby dzieciątko nam się zdrowo chowało, aby osiągało swoje cele, było szczęśliwe, abym mogła wrócić na studia, aby być perfekcyjna w każdym calu, aby znaleźć czas na czytanie książek, by słowotok był bujniejszy i Wam się lepiej czytało i pewnie to "aby" można było sobie wymieniać w nieskończoność.... I szczerze, na większość, aby jeszcze nie znalazłam złotego środka ;(

Wszystko przede mną ;)

sobota, 28 czerwca 2014

Wakacje...

Marzą mi się takie super, hiper, wystrzałowe wakacje..

Pełne słońce, ale nie palące, czyste, ciepłe morze, złocisty piasek, piękna, bujna roślinność..
Ja na leżaku, sączę pyszny, lekki koktajl owocowy, obsmażam się na rumiany kolorek, bobasek gruchający radośnie, a przy tym pochłonięty budowaniem piaskowych konstrukcji nieopodal, wszyscy uśmiechnięci i radośni...

Niestety marzenia, nie do spełnienia...

Zostaje mi siedzieć, tyłkiem na trawce, bądź organizować atrakcyjne przewózki rowerem mojemu synkowi, aby codziennie nie przebywał w tym samym miejscu...

Taka szara rzeczywistość... Ot, co ;P

sobota, 21 czerwca 2014

Wiele nie potrzeba, by być szczęśliwym....


W Boże Ciało wybraliśmy się na wycieczkę do Boszkowa

Pierwszy raz byłam blisko 4 lata temu, ale za każdym razem kiedy tam jedziemy pogoda nie sprzyja na kilku godzinne smażenie się na plaży, pomijając pierwszy wypad w tamte strony...


(Zdjęcie z paru lat wstecz, kiedy było się jeszcze pięknym i młodym) :P

Tym razem było wietrznie, pochmurno, czasem ciepło, a czasem musiałam ubrać mojego słynnego "kota" (tak został nazwany mój sweter, z miśkiem od środka i z włochatym kapturem przez mojego męża). Mój "kot" zawsze ratuje mnie z opresji, bo ja ciepłolubna jestem ;)


Norbert wyprawą był zachwycony, a to dlatego, że jeśli ma pełny brzuszek, dużo piasku, patyków i innych gadżetów plus swobodny "wybieg" jest najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem ;)
Jak to niewiele potrzeba, aby zapewnić dziecku radość?! 
Wystarczy spędzać z nim czas, bawić się, pokazywać nowe możliwości, bo przecież każda zabawa uczy, związuje jeszcze grubszymi nićmi więź oraz poczucie bezpieczeństwa ;)


Nawet zwykłe pisanie patykiem po piasku wywołało u dziecka salwę śmiechu, po czym zaczął naśladować i pokazywać tacie jak pięknie robi "pisiu pisiu" ;)













Lekki bunt, bo rodzice idą w tą samą stronę :P
Kiedy to sam chciał zwiedzać leśne rejony






Na zakończenie była oczywiście pizza, bo jak można być w Boszkowie i nie zjeść bodajże "U Kasi" pysznej pizzy ;)



piątek, 20 czerwca 2014

Wycieczką rowerową odkryj okolicę ;)

Zostało spełnione moje najskrytsze marzenie, synek dostał na pierwsze urodziny od dziadka Jana oraz cioci Ani i wujka Krzysia fotelik rowerowy. Ułatwiło to nam poruszanie się, jak również wróciliśmy do upragnionych wycieczek rowerowych. ;) 


Pierwsze koty za ploty, były przejażdżką do pobliskiego miasteczka Rydzyna, po drobne zakupy. Chcieliśmy sprawdzić, czy synusiowi przypadną do gustu takie atrakcje. Nie było ani sprzeciwu, ani nadmiernej ekscytacji, wierzę jednak, że będzie to fajny sposób na spędzanie wspólnego czasu.


Na drugą wyprawę wybraliśmy pobliski las. Mąż mój nie za bardzo podszedł do sprawy entuzjastycznie ze względu na piaskową nawierzchnię. Jego rower górski jest przystosowany na takie extreme, moja damka już nie, dlatego mogłam się liczyć z przypadkowym upadkiem, tym bardziej musiałam uważać, gdyż fotelik umocowany jest na moim rowerze... 

Jak się okazało nie było tak źle, tylko przez jedno miejsce musiałam przepchnąć rower. 


Udając się w pobliski las minęliśmy "Leśną  Polanę" na której nasz synek mógł pooglądać piękne konie oraz kozę, byłam zaskoczona, bo nie mieliśmy pojęcia, że takie fajne miejsce przyjazne dla dzieci znajduje się zaledwie 3 km od naszego mieszkania...

Zachwytów nie było końca, gdyż jadąc przed siebie, tuż na skraju lasu odkryliśmy świetne rekreacyjne miejsce. Z ławkami i stolikami, koszami do segregacji odpadów, nawet wc, ale najważniejsze na tym niewielkim skwerku znajdowały się urządzenia do ćwiczeń "pod chmurką" oraz dla dzieci ślizgawka wraz z bujakiem na sprężynie. Wszystko pięknie zadbane, chodniczki, a miejsce dla dzieci wysypane korą ... Wielkie WOW i pokłon ;) 










Zauważyliśmy, że miejsce to cieszy się dość dużą popularnością, podczas naszego pobytu, przewinęło się sporo ludzi, parę osób ćwiczyło, inni przyjeżdżali na rowerach z dziećmi, aby te pobawiły się na dostępnych sprzętach, nawet nasz synuś znudzony przejażdżką po lesie, gdy dojechaliśmy do ścieżki zdrowia, tak się rozbawił, że nie chciał wracać do domu ;)






Zjazdy na ślizgawce powodują niepohamowany śmiech, aż do czkawki ;D


Dowód na to, że pewnych rzeczy dziecko uczy się obserwując inne dzieci.. Sypanie piaskiem bądź wszystkiego innego sypkiego na ślizgawkę...









Tyle szczęścia zaledwie 5 km od domu ;)

W drodze powrotnej spotkaliśmy dziką sarnę, swoją drogą pierwszy raz miałam, aż tak bliskie spotkanie. Piękne zwierze ;) 

Co prawda, wrócił do domu umorusany od stóp do głów, bo nawet we włosach miał korę, ale taki szczęśliwy jak nigdy dotąd ;)
Po kąpieli i mleczku zasnął kamiennym snem w ekspresowym tempie ;)




czwartek, 5 czerwca 2014

DZIEŃ DZIECKA cz.3 Zwiedzamy centrum Poznania


Po wszelkich doznaniach wzrokowych jak i smakowych u Czary Mary, bardzo zgłodnieliśmy, dlatego też z jęzorem po kostki szukaliśmy czegoś pysznego, nietuzinkowego tym bardziej, że nastała pora obiadowa a hot dog-i jakie zaserwowało nam ZOO, brzdękły nam tylko z wielkim echem ;D








Snując się, więc po Starym Rynku przez deptak po różnie różniste uliczki dotarliśmy
do Restauracji Olivio




Zamarzyła mi się pizza... Duża, obrzydliwie pyszna, z mnóstwem składników... 
Nie mogło zabraknąć sosu czosnkowego oczywiście :P


Obsługa bardzo miła, wystrój przepiękny....

Ale!

Na nasze mega puste żołądki....

To co ukazało się naszym oczom to nie wiem czy mieliśmy się śmiać czy płakać :P

Capriciosa (czy jakoś tak)

Na niemożliwie cienkim cieście... Wróć.... Macy! 
Zaserwowano nam dodatki pieczarki, oregano, sos pomidorowy i ser..

W smaku?! Pyszne... Treściwe? Ani trochę :P


Mierzyłam grubość ciasta okiem... Max 3-4 minimetry 


Po niesłychanie sytym obiedzie i zaskoczeniu moim stóp wyruszyliśmy dalej :D



Stary Browar ;)
Liczyłam na pamiątki i piwo everywhere, a tu takie zaskoczenie ;)

Pięknie, rekreacyjnie, leżakowanie, piknikowanie, muzykowanie, zapragnęłam zostać na długo dłużej ;)


Norbercik poczuł się wolny jak ptak ;) 




Nawet laski do niego lgnęły, nie zwracając na moje baczne oko matki :D


Nie mogłam się powstrzymać... Samoloty... Marzenie od dziecka, spełnione z biegiem czasu starzenia, mimo to niekończące się plany wypadu zagranicznego na dłużej w przyszłości...








Stary Browar od wewnętrznej strony ;)
i mój garb :P


Rewelacyjna krewetka ;) 
Widok z windy ;)



Wracając do samochodu ze łzami w oczach wywołany bólem stóp, bo koturny i w ogóle wszystkie wysokie obuwie to najgorsze pod słońcem "środki transportu" do spacerowania dłużej niż 3h...

Trafiliśmy na fantastyczną fontannę z nieopodal placem zabaw 

Norbercik dobre serce dokarmiał gołębie, 
taaakie wychudzone były to się nimi zaopiekował odpowiednio ;)




Zachwycony psią podobizną... 
Jako jedyny czworonóg, który nie uciekł, gdy synuś poznawał całą jego budowę ;) 
Oczko, nosek, ucho ;)
Radość bezcenna ;)


Przepiękna strefa, niesłychanie zadbana oraz ten szum wody, działa dla mnie niebywale kojąco to jedno z takich miejsc, w których byłabym częstym gościem, gdybym mieszkała w Poznaniu...



Z wielu atrakcji na placu zabaw, największym faworytem stał się jednak konik hopek ;)




Za nic nie chciał wracać do domu ;)



Podsumowując..

Wyprawa do Poznania była niewiarygodnie intensywna a wspomnienia zagoszczą nam w pamięci na lata. Z pewnością dla nas rodziców spędzony czas nie był zmarnowaną chwilą, a raczej pozytywnym doświadczeniem budowania więzi żona - mąż, mąż - żona, rodzic - dziecko, dziecko - rodzic :P


 Mamy świadomość, że za wiele (o ile w ogóle coś) Norbert nie wyniósł z wycieczki, mimo wszystko ślepo wierzę, że odcisnęło na nim jakiekolwiek piętno... Naiwne takie ;D

Moje stopy tą katorżniczą wyprawę będą pamiętać na bardzo długo... Regenerują się do tej pory.. :P