W Boże Ciało wybraliśmy się na wycieczkę do Boszkowa.
Pierwszy raz byłam blisko 4 lata temu, ale za każdym razem kiedy tam jedziemy pogoda nie sprzyja na kilku godzinne smażenie się na plaży, pomijając pierwszy wypad w tamte strony...
(Zdjęcie z paru lat wstecz, kiedy było się jeszcze pięknym i młodym) :P
Tym razem było wietrznie, pochmurno, czasem ciepło, a czasem musiałam ubrać mojego słynnego "kota" (tak został nazwany mój sweter, z miśkiem od środka i z włochatym kapturem przez mojego męża). Mój "kot" zawsze ratuje mnie z opresji, bo ja ciepłolubna jestem ;)
Norbert wyprawą był zachwycony, a to dlatego, że jeśli ma pełny brzuszek, dużo piasku, patyków i innych gadżetów plus swobodny "wybieg" jest najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem ;)
Jak to niewiele potrzeba, aby zapewnić dziecku radość?!
Wystarczy spędzać z nim czas, bawić się, pokazywać nowe możliwości, bo przecież każda zabawa uczy, związuje jeszcze grubszymi nićmi więź oraz poczucie bezpieczeństwa ;)
Nawet zwykłe pisanie patykiem po piasku wywołało u dziecka salwę śmiechu, po czym zaczął naśladować i pokazywać tacie jak pięknie robi "pisiu pisiu" ;)
Lekki bunt, bo rodzice idą w tą samą stronę :P
Kiedy to sam chciał zwiedzać leśne rejony

Na zakończenie była oczywiście pizza, bo jak można być w Boszkowie i nie zjeść bodajże "U Kasi" pysznej pizzy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj czytelniku, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawił(a) po sobie jakikolwiek ślad swojej obecności ;) Pozdrawiam, na zawsze oddany Wasz blogger :D :D